Napady objadania się

Mimo przyrzeczeń to ciągle do mnie wraca. Kompulsywne objadanie się jest jak bumerang, który wraca za każdym razem, kiedy widzę światło w moim metaforycznym tunelu. To nadal mnie dręczy. Ciężko mi z tym zwłaszcza, że nikt z mojego otoczenia o tym nie wie. Tak skrzętnie to ukrywam. Staram się w tym wszystkim aby pilnować magicznej cyfry na wadze, by jej nie przekroczyć bo jeśli na to bym sobie pozwoliła mój cały świat by runął. Wszystko mogłoby się wydać. Pewnie zaczęłyby się pytania - co się dzieje, że tyję. Lęk przed wpuszczeniem kogokolwiek do mojej bańki chorej psychiki jest silniejszy od czegokolwiek co znam. Jedynie mój M (tak będę nazywać tu swojego chłopaka/partnera życiowego) jest delikatnie wtajemniczony w to co siedzi w mojej głowie, wie jak bardzo jestem zakompleksiona. Jednak o kompulsach wiem tylko ja. Nadal nie mieszkamy razem mimo, że znamy się od 10 lat. Zaczęliśmy właśnie budowę domu - własnymi rękoma. Ale o tym kiedy indziej. Nadal mam ciągi jedzeniowe, gdzie ciężko mi zmienić moje nawyki. Staje się jednak ich bardziej świadoma, coraz lepiej rozumiem w jakich sytuacjach napady się pojawiają. Stres, silne emocje, lub spadek samooceny to moje trio zapalnikowe. Czasem działają jak bomba z  opóźnionym zapłonem. Staram się nad tym pracować - bo nie wyjdę z tego jeśli nie uleczę najpierw swojej psychiki. Na wagę nawet nie chcę teraz wchodzić bo boję się, że wynik który tam zobaczę popchnie mnie w odmęty jedzenia. Nadchodzący tydzień będzie intensywny - sporo pracy w szkole, 6 h jazd na kursie na prawko i jeszcze budowa (głównie weekendami na razie) - oby nie przytyć. A jak u Was? Zaraz zabieram się za nadrabianie zaległości czytelniczych.

Komentarze

  1. Nie boisz się budować domu wspólnie bez ślubu i sprawdzę i się wcześniej we wspólnym mieszkaniu? Pytam z ciekawości :) co do napadów: masz tak, że jak już zjesz za dużo w danym dniu to hamulce puszczają? Mnie to zawsze gubiło. Dopóki miałam za sobą malutkie śniadanie i wyliczone kalorie potrafiłam wytrzymać chęć zajedzenia emocji, ale wystarczyło, że wpadło cokolwiek i się zaczynało.. dlatego teraz planuję restrykcyjnie wszystko co zjem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem jak pozwolę sobie na jakiś słodycz spoza planu to często później kończy się na więcej niż jednym cukierku czy wafelku. Dlatego rzadko się zdarza, że mam pod ręką słodycze - bo prędzej czy później bym się na nie rzuciła w gorszym momencie. Jeśli chodzi o budowę bez ślubu - nie wykluczamy małżeństwa ale jeśli już to tylko cywilny ślub. Oboje już dawno stwierdziliśmy, że nie podoba nam się to co dzieje się w polskim kościele. Mnie czasem nachodzą obawy jak to będzie w końcu zamieszkać na stałe razem. Czy nie zje nas proza życia. W razie czego mamy między sobą umowę, którą chcemy też prawnie jakoś uprawomocnić, że dom nie będzie do sprzedaży bez mojej zgody (działka dostana od moich rodziców) a w razie rozstania dzielimy się domem na pół bo M z racji większych zarobków jest wstanie więcej wyłożyć na budowę. Rozmawiamy o tym często, M stara się mnie uspokoić w tym względzie i wszystko racjonalizuje. Bardzo chce rozwiać moje wątpliwości co bywa trudne z racji mojej cholernie niskiej samooceny - bo przecież jak on może być z kimś takim jak ja...

      Usuń
  2. Podłączam się pod pytanie Arieli, ale niekoniecznie chodzi mi o ślub, bo tak jak mówisz- w polskim Kościele jest jak jest i dla wielu stanowi to rodzaj zniechęcenia. Nie obawiałabym się jednak prozy życia, a rzeczy, których o sobie nie wiecie, a które wychodzą tylko w trakcie wspólnego mieszkania.
    Nie mniej jednak, 10 lat to szmat czasu, z Twojego komentarza wynika, że sporo ze sobą rozmawiacie, więc może przeze mnie przemawia generalny lęk przed wszystkim.
    Co do kompulsywnego objadania się.. Co myślisz o terapii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Terapia... Mam czasem myśli, że może wtedy byłoby łatwiej. Nie chce aby moi bliscy wiedzieli o moim schorzeniu - zbagatelizowaliby to, stosowaliby moralizatorskie gatki i obawiali co ludzie powiedzą jeśli ktoś się dowie. U mnie w domu zawsze panowała trochę taka moralność pani Dulskiej - czyli, że własne brudy należy prać we własnym domu. Może dlatego mam zawsze problem w zawieraniu znajomości czy w swobodnych kontaktach bo z tyłu głowy siedzi co ludzie powiedzą/pomyślą, które zostało we mnie wpojone od malutkiego.

      Usuń
    2. Rozumiem te obawy przed "ujawnieniem" przed bliskimi. Ale wiesz, z drugiej strony, oczywiście jeżeli Cię to nie wymęczy, da się to zrobić bez oficjalnego informowania wszystkich, że podjęłaś decyzję o terapii, szczególnie, że jesteś pełnoletnia.
      Moim zdaniem i tak wszystko sprowadza się do "żartu" - ilu psychologów potrzeba do zmiany żarówki? Jednego, ale żarówka musi chcieć się zmienić. Nic na siłę, bo wtedy z kolei nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ale może daj szansę, spróbuj pójść na kilka sesji i zobacz, jak się będziesz z tym czuła. Oczywiście, jeśli pozwalają Ci finanse, bo to, niestety, droga zabawa. Ja miałam komfort opłacania psychologa z pakietu medycznego w poprzedniej firmie, teraz takiego nie mam i jak zobaczyłam ceny średnio ~170 zł/konsultacja, to uznałam, że chyba już mi lepiej :D

      Usuń
  3. Rozumiem doskonale, sama mam tylko cywilny, ale ten ślub służył zabezpieczeniu siebie nawzajem i ułatwieniu procedur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy z moim M podobne podejście - ślub jako bardziej narzędzie, które ułatwia procedury

      Usuń
  4. Ja około 4 lata temu też tkwiłam w takim błędnym kole "obżerania się", to był dramat. Ciagle obiecywałam sobie, że od jutra dieta, jeszcze tylko ten ostatni raz się najem. Przytyłam baaaardzo. Jeśli miałabym Ci coś doradzić (wiem, że będzie to dziwne, ale już jednej dziewczynie na blogu to poradziłam i się sprawdza) to, to żebyś jadła. Kiedy tylko czujesz, że zbliża się napad to idź sobie zrób talerz jedzenia - jakieś kanapki, sałatka, warzywa, owoce. Jasne, zjesz więcej niż zamierzałam, ale i tak mniej niż w czasie napadu.
    Życzę Ci powodzenia i będę zaglądać tutaj częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Aria, doskonale Cię rozumiem. Sama siedzę w ciągu napadowym, do bólu...do uczucia przejedzenia i mdłości. Bardzo ciężko to przerwać, ale nic nie jest niemożliwe. Czasami pobudza nas do dzialania ktoś z boku, jakis film w internecie, czasami potrzeba "tego dnia", który zmieni wszystko. Nie poddawaj się pomimo to.
    Co do terapii..pierwsza wizyta jest dość taka niepoukladana. Psycholog zadaje pytania o wiek, relacje z rodzicami, w domu, itd. Nagle o zwykle pytanie jaka jest/była moja mama zaczyna sie cala rozmowa. Jakoś tak wyszło, ze sama zaproponowala ten a nie inny rodzja terapii ale wszysgko przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za odpowiedź. Właśnie powoli wychodzę z ciągu napadowego - staram się nie przejadać ale i nie głodzić by nie prowokować kolejnego napadu. Mam nadzieję, że terapia Ci pomoże. Sama kiedyś myślałam nad tym ale jak pisałam wyżej boje się, że ktoś się o tym dowie, zwłaszcza że nie mam prawa jazdy jeszcze ale o tym chyba będzie kolejny post. Dużo pewnego czasu czytałam o grupie Anonimowych Jedzenioholików, o ich społeczności co podnosiło mnie na duchu, że są osoby które rozumieją co się ze mną dzieje.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty